Komentarz na niedzielę 5.12.2021

Niedziela 24 po Pięćdziesiątnicy

Rzekł Pan uczniom swoim przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. 17 I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. 18 I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. 19 I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! 20 Lecz Bóg rzekł do niego: “Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” 21 Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem».

Przypowieść o nierozsądnym bogaczu doskonale potwierdza tezę o zawodności bogactwa w wydłużaniu ludzkiego życia. Jeśli przyjrzymy się bliżej światu, przekonamy się, że ewangeliczna przypowieść o bogaczu może być dla nas wszystkich zwierciadłem: nie wszyscy jesteśmy nieustannie porywani marzeniami bogacza, ale czasami wszyscy jesteśmy przez nie, mniej lub bardziej „nękani”.

Bez wątpienia musimy przyznać że dziś,  w XXI w.  zasoby finansowe, majętność, oszczędności są „nieocenione” w momencie bardzo poważnego zagrożenia naszego życia. A cóż powiedzieć o milionach odruchów serc podczas zbiórek charytatywnych, na pojedynczych chorych, o zamożnych donatorach?

Bogacz nie był chory; bogacz można powiedzieć że jest człowiekiem zapobiegliwym, gospodarnym – wręcz rozsądnym. Takim wprost wziętym z dzisiejszych czasów. Aby za bardzo nie wdawać się w opisywanie dzisiejszej ekonomiki, zarządzania, marketingu i wszystkiego w co został „zaprzężony” dzisiejszy człowiek, lepiej przejść do zadania pytania dzisiejszemu człowiekowi który coraz mocniej i częściej NIE pamięta że został ochrzczony- choć oczywiście nie każdy- czyli zanurzony w mękę,  śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa ( Rzymian Rz 6,3-4.11) i czy pamięta o śmierci i jakimi sposobami dysponuje swoimi dobrodziejstwami i z jakim celem końcowym –tak majętności a jeszcze bardziej –swoim. Ambicje, plany bez apelacyjnie– należy mieć.

Momentem zwrotnym w realizacji tych zamierzeń  jest włączenie świadomości, czy poprosiłem Boga o błogosławieństwo na moje plany i czy Bóg – Jezus Chrystus – w postaci swojej ikony na ziemi-czyli każdego człowieka, mojego bliźniego- będzie również beneficjentem moich zdobyczy, majętności, bogactwa? Gdzie zainwestuje swoje majętności-czyli talenty, zdolności, cnoty…? Jak mówi bł. Teofilakt bułgarski, bogacz nie uważa ich za dar od Boga, gdyż w przeciwnym razie postawiłby się w stosunku do nich jako Boży opiekun, ale uważa je za owoc jego własnej pracy. Dlatego przywłaszczając sobie je, mówi: „mój chleb i moje dobro”… Ja – mówi – nie mam wspólnika, z nikim się nie podzielę. Całe to dobro nie jest Boże, ale moje, więc ja sam będę się nim cieszył i nie zaakceptuję Boga jako uczestnika cieszenia się tym.

To jest oczywiście szaleństwo. – Zobaczmy jeszcze dalej. “Duszo! masz wiele dobrych rzeczy przez wiele lat”. Przypisuje sobie długie życie, jakby długowieczność otrzymał z ziemi, którą uprawia. Czy to również twoja praca? Czy to też twoje dobro? „Jedz, pij, bądź wesoły”… Piękne „błogosławieństwa” duszy! Jedzenie i picie to „błogosławieństwo” głupiej duszy. Ponieważ jednak sam masz taką duszę, słusznie oferujesz jej takie korzyści. Ale dobrem duszy rozumnej jest pojmowanie, rozumowanie, kontemplowanie  Prawa Bożego, mistyką Świętej Liturgii, ascezą i dobrymi refleksjami.

W wiekach przeszłych,  bogaci ludzie, po swojej śmierci przeznaczali zgromadzone majętności dla społeczeństwa w postaci fundacji, stypendiów, dla muzeów, galerii. Klasa średnia, zapobiegliwie sporządzała testamenty dla potomnych…

Nie dajmy się zwieść myśleniu, że będziemy żyć długo. Mogę mieć nadzieję, że będziemy żyć długo, ale rzeczywistość pokazuje coś innego. Szczególnie teraz.

W ciężkiej przytłaczającej mgle Covidu. Jako kapłan każdego tygodnia, modlę się za zmarłych. Śmierć nie jest stronnicza, zabiera ludzi w każdym wieku. Wszyscy to wiemy: i majętni i średni –  a jednak słuchamy cichego oszustwa Szatana, gdy szepcze nam do ucha, „Nie myśl teraz o śmierci”, szepcze uwodzicielsko, „masz czas!”, zainwestuj w siebie, w giełdę, w ziemię!

W przeciwieństwie do tej postawy,  Pan stwierdza coś przeciwnego: „Bądź teraz czujny i gotowy!” albo groźniej; “Głupcze, jeszcze tej nocy…”. Musimy  sobie NAPRAWDĘ zdać sprawę, że wiele naszych dążeń, wygód i przyjemności tego świata – wiele z tego, co wydaje się tak ważne w naszym dzisiejszym życiu, jest tymczasowe. Nasze codzienne pasje i troski szybko przeminą, a co pozostanie? Jak ważne okażą się te rzeczy?”.
Pokorna myśl o śmierci zmienia nasze spojrzenie na wiele spraw i prowadzi nas do refleksji nad pytaniami dotyczącymi naszej egzystencji: Dlaczego tu jestem? Jaki jest cel mojego życia? Jak mogę wykorzystać swój potencjał / majętność jako dziecka Bożego?

Kiedy podążanie za tymi odpowiedziami ogarnie nasze życie, wtedy to, co powierzchowne, powoli zaniknie.
Dlatego św. Paweł mógł powiedzieć: „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a UMRZEĆ – TO ZYSK”. Wspomniany Bł. Teofilakt Bułgarski słusznie zauważa, że ​​nadmierne bogactwo jest podobne do ubóstwa. Zarówno jeden, jak i drugi wołają z trudności swojej pozycji: co mam zrobić? Przyczyną trudności w ubóstwie jest brak potrzeb cielesnych, w bogactwie jest ich nadmiar.
Zatem: Myśl o śmierci może być wspaniałym nauczycielem. Śmierć przypomina nam, że tylko życie w miłości, tylko życie w służbie innym, tylko życie w poświęceniu dla drugiego – bo właśnie tylko tam możemy „bogacieć” w Boga

i pomnażać cnoty w śpichlerzu duszy, może przygotować nas do właściwego końca na ziemi i przesiedlenia do Dworów Niebiańskich gdzie znajdziemy miejsce –jeśli na nie zasłużymy- MY i wzięci z nas, czyli dawniej królowie a  później żebracy.

Ks. Grzegorz Cebulski

Proboszcz Parafii Prawosławnej św. Archanioła Michała w Sokołowsku.

Komentarz prawosławny – niedziela 24.05.2015

1005111_584368318302401_794768481_n

VII Niedziela po Wielkanocy. Ojców I Soboru Powszechnego (24 V 2015)

J 17, 1-13

Dobra Nowina objawia się dziś poprzez słowa Chrystusa w boskiej wspólnocie Ojca i Syna, która z kolei staje się fundamentem zbawczej jedności między Synem i rodzajem ludzkim. Granice tej świętej jedności wyznaczył sam Zbawiciel, pozostawiając swoim wiernym apostołom i ich wiernym następcom Boskie Misteria, przebóstwiające ludzkie tu i teraz, stanowiące źródło doczesnego pocieszenia w Bogu i przedsmak mesjańskiej uczty u końca wszystkich czasów. W tym sensie jedność z objawiającym Ojca Synem Bożym oznacza dla nas jedność z wszystkimi pokoleniami świętych, którzy wyprzedzili nas na drodze do jedności z naszym Zbawcą i Panem, Jezusem Chrystusem. Ta sakramentalna Komunia gwarantowana jest poprzez żywą sukcesję wiary w Chrystusa, która – w formie symfonii, czyli współbrzmienia – łączy z Nim wszystkich wierzących wszystkich czasów. Prawosławni są w ten sposób uczestnikami jednej Tradycji apostolskiej, pisanej i niepisanej, w której zechciał objawić się sam Bóg.

Niezbywalną Jej częścią jest wyznanie wiary 318 bogonośnych Ojców Kościoła zebranych w Nicei bityńskiej w 325 roku na Soborze Powszechnym. W świętym uniżeniu wobec Objawienia Bożego wystąpili wówczas Ojcowie przeciw herezji Ariusza z Aleksandrii, który odrzucił boską współistotność Ojca i Syna, twierdząc że Syn – Boży Logos jest jedynie stworzeniem. Jednym z ważniejszych postanowień Świętego Soboru jest także kanon ustanawiający wspólny kalendarz obchodów Paschy – przyjętą wtedy dyscyplinę prawosławny Wschód zachowuje do dziś. Niestety, wierność najstarszym chrześcijańskim kryteriom wyznawania wiary często stawia prawosławie przed zarzutem o anachronizm. Stoi za tym coraz intensywniej urzeczywistniająca się tendencja do zastępowania hermeneutyki ciągłości w sferze wyznawania wiary – hermeneutyką zerwania i pędem nieustannych zmian. Kto tymczasem nie liczy się ze świadectwem błogosławionych Apostołów i Ojców, ten odrzuca samego Chrystusa, którego Oni przed nami wyznawali całym swoim świętym życiem i świętą śmiercią.

Święci Ojcowie, módlcie się do Boga za nami!

Komentarz prawosławny – niedziela 15.03.2015

1005111_584368318302401_794768481_n

dr Paweł P. Wróblewski na niedzielę 15 marca, III Niedzielę Wielkiego Postu – Adorację Krzyża

Mk 8, 34  9, 1

Czy dociera jeszcze do naszych głuchych uszu wezwanie, jakie Chrystus skierował do podążającego za Nim tłumu? Wówczas głosił Ewangelię prostym mieszkańcom osad w pobliżu Cezarei Filipowej, nowoczesnej metropolii – czy odczuwamy dziś jakiekolwiek duchowe pokrewieństwo z wypowiadającym zbawienne nakazy i tymi, którzy odpowiedzieli na nie swoim świętym życiem, czy też hałas tego świata już dawno zagłuszył przynależną Bogu ciszę naszych serc? Natura słów Mesjasza kryje się za wieloznacznością użytego przez Ewangelistę terminu proskalesámenos: generalny jego sens oddaje tłumaczenie przywołał do siebie, należy jednak wziąć pod uwagę, że czasownik ten oznacza także powołanie oraz pozwanie sądowe. Chrystus nie tylko więc wzywa, ale powołuje swoich słuchaczy, by w sensie eschatologicznym oskarżyć pozwanych przed Sąd Boży.

Czytaj dalej

Komentarz prawosławny – niedziela 8.01.2015

1005111_584368318302401_794768481_n

dr Paweł P. Wróblewski na niedzielę 8 marca, II Niedzielę Wielkiego Postu – św. Grzegorza Palamasa

Mk 2, 1-12

J 10, 9-16

Cała historia cudownego uzdrowienia paralityka w Kafarnaum ukazuje, że Zbawiciel nie potrzebował żadnego świadectwa o człowieku, sam bowiem wiedział, co było w człowieku (J 2, 25). Chrystus, jak mówi nam błogosławiony ewangelista Marek, widząc wiarę w bezwładnym człowieku i niosących go czterech mężczyznach nazwał leżącego dzieckiem, bo tylko bycie w sercu bezradnym niemowlęciem pozwala w pełni zaufać w bezgraniczną miłość Boga. Uczłowieczony Syn Boży, który nigdy nie przestał być niewinnym dziecięciem, rozpoznaje teraz podobnym podobne: dzieci nie potrzebują przecież słów w komunikacji między sobą– wystarczy Boży obraz, jaki w swojej naturze noszą, choć w różny sposób. Chrystus czytał także w sercach faryzeuszy: tam jednak logos, czyli proste słowo odpowiadające prostocie prawdy o Bogu, zostaje zastąpione przez dialogismos, czyli oddalające człowieka od owej Boskiej intuicji: rozmyślanie, rachowanie, dyskusja. Hebrajscy uczeni zachowują się tak jakby sami byli autorami Biblii – nie chcą dopuścić samego Boga, który teraz objawia się w naszym Zbawicielu i Panu Jezusie Chrystusie, do wypełnienia słów proroctwa: Ja, który ścieram twoje występki do końca i który nie pamiętam twoich grzechów(Iz 43, 25). Dla nich jednak także Nazarejczyk dokonuje cudu uzdrowienia paralityka, aby obok tych, którzy nie widzieli, a uwierzyli, uwierzyli ci, którzy zobaczą (por. J 20, 29). Święty Klemens z Aleksandrii sytuuje stąd przypowieść o uzdrowionym przez Chrystusa paralityku pomiędzy liczne świadectwa Boskiej sztuki lekarskiej, która nie tylko przywraca zdrowie ludzkiemu ciału, lecz równocześnie uwalnia duszę od nienaturalnych dla niej grzesznych doznań. W dobie wczesnego chrześcijaństwa sens greckiego słowa paralysis rozumiany był wszakże nie tylko w dosłownym medycznym kontekście: posługiwano się nim również na oznaczenie osłabienia, bezwładu bądź zniszczenia doktrynalnego, jak i moralnego. Wielki Post jest czasem, w którym własny paraliż winniśmy poddać ozdrowieńczemu działaniu Chrystusa – listek figowy nie zasłoni przed Nim niczego (por. Rdz 3, 8-11).

Czytaj dalej

Komentarz prawosławny – niedziela 1.03.2015

1005111_584368318302401_794768481_n

dr Paweł P. Wróblewski na niedzielę 1 marca
I Niedziela Wielkiego Postu – Tryumf Prawosławia

J 1, 43-51

Święty Jan Chryzostom mówi, że w rozważanej dziś scenie powołania Filipa i Natanaela tkwi wypełnienie obietnicy kto szuka, znajduje (Mt 7, 8), abyśmy sami mogli odnaleźć w Chrystusie własne zbawienie. Filip, podobnie jak Andrzej i Piotr, pochodził z Galilei – skierowane do niego słowa Jezusa pójdź za mną były znakiem Bożej Łaski podążającej wprost za sercem powołanego. Filipowi nie potrzeba było cudownych znaków, jego wiara w Chrystusa była formą prostej i czystej naoczności. Złotousty zauważa, że Galilejczycy byli postrzegani jako ludzie o prymitywnym usposobieniu, Teodor z Mopsuestii zaś, że w owym czasie znaczną liczbę mieszkańców Nazaretu stanowili poganie – może więc dlatego uczeni faryzeusze powiedzą później do bogobojnego Nikodema: zbadaj i zobacz, że z Galilei nie powstaje żaden prorok (J 7, 52). Ten ważny teologicznie wątek jest przywołany już w historii powołania Natanaela, który pytał: czy jest możliwe, by było z Nazaretu coś dobrego? Święty Efrem Syryjczyk widzi w tym retorycznym pytaniu pozytywną aluzję do odnoszących się do Jezusa proroctw o pochodzeniu Mesjasza z Betlejem (Mi 5, 1) i Nazaretu (Iz 9, 1): nie widział on sprzeczności między proroctwami, ale faktyczne wskazanie w nich miejsca narodzin i wychowania Syna Człowieczego. W Jezusie każda bowiem wielość zmierza do jedności, trudność staje się prosta, słowo ustępuje milczeniu, ciemność przeradza się w światłość. Scena ukazuje również, że podstawowe wyznanie wiary w Jezusa jako Syna Bożego jest początkiem naszego doskonalszego widzenia w Bogu. Podobnie jak Jezus w boskiej przedwiedzy widział Natanaela pod drzewem figowym, tak–zaświadcza święty Ambroży z Mediolanu – widzi On nas i wzywa, abyśmy wyszli spod figowca pierwszych rodziców i idąc za Nowym Adamem zrywali owoc z Drzewa Życia.

Czytaj dalej