Komentarz ewangelicki – niedziela 08.12.2013

ewangelicki_orawski

2. Niedziela Adwentu

 A Zachariasza napełnił Duch Święty, więc prorokował tymi słowy: Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i dokonał jego odkupienia, I wzbudził nam mocarnego Zbawiciela w domu Dawida, sługi swego, Jak od wieków zapowiedział przez usta świętych proroków swoich, Wybawienie od wrogów naszych i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą, Litując się nad ojcami naszymi, pomny na święte przymierze swoje I na przysięgę, którą złożył Abrahamowi, ojcu naszemu, że pozwoli nam, Wybawionym z ręki wrogów bez bojaźni służyć mu W świątobliwości i sprawiedliwości przed nim po wszystkie dni nasze. A ty, dziecię, prorokiem Najwyższego nazwane będziesz, bo poprzedzać będziesz Pana, aby przygotować drogi jego, Aby dać ludowi jego poznanie zbawienia przez odpuszczenie grzechów ich, Przez wielkie zmiłowanie Boga naszego, dzięki któremu nawiedzi nas światłość z wysokości, By objawić się tym, którzy są w ciemności i siedzą w mrokach śmierci, aby skierować nogi nasze na drogę pokoju.

Łk 1, 67-79

Kiedy Biblia opowiada o narodzeniu ważnej i wpływowej osoby, pojawiają się w tej historii znaczące szczegóły. Zwrócę uwagę na dwa. Po pierwsze, takie narodziny są zwykle zapowiadane przez anioła lub innego wysłannika Bożego. Po drugie, osoba ważna bywa poczęta albo w łonie kobiety bardzo starej, albo w łonie dziewicy.

W przypadku Elżbiety, matki Jana Chrzciciela, wiek nie pozwalał realnie myśleć o posiadaniu potomstwa. Trudno się dziwić, że słysząc zapowiedź macierzyństwa miała bardzo poważne problemy z wiarą. Nie wiedzieć czemu karę za niedowiarstwo poniósł jej mąż – Zachariasz, który stracił mowę aż do dnia obrzezania i nadania imienia synowi.

Można sobie tylko wyobrazić, co mogło dziać się w myślach i emocjach Elżbiety, tym bardziej, że przez większość życia była obarczana winą za brak potomstwa, ponieważ to kobietom zwykle przypisywano niepłodność i to one w tej sytuacji musiały żyć z piętnem hańby. Macierzyństwo było wręcz postrzegane jako zbawienie dla kobiety i to zarówno w sensie społecznym, jak i duchowym (por. 1 Tm 2,15).

Elżbieta nie ukrywała ogromnej presji społecznej, jakiej była poddawana. Kiedy wbrew ludzkim prawom urodziła syna stwierdziła bez wahania: Tak mi uczynił Pan w dniach, kiedy wejrzał na mnie, by zdjąć ze mnie hańbę wśród ludzi (Łk 1,25). Czy w sytuacji tak wielkiego nacisku możemy dziwić się jej początkowemu niedowiarstwu? Czy możemy sobie wyobrazić, jak się czuła, gdy całe życie była ukradkiem albo i otwarcie wyśmiewana i upokarzana?

Może nawet udało jej się zaakceptować swój los. Pogodziła się, że życie musi boleć i nauczyła się z tym bólem żyć. Zbudowała jakiś system poczucia bezpieczeństwa i wartości, który pozwalał jej mimo wszystko funkcjonować. I nagle, gdy na życie patrzyła już raczej wstecz, otrzymała wiadomość, że teraz wszystko się zmieni. Czemu miały służyć dotychczasowe doświadczenia? Czemu miało by się zmienić coś, co nie mogło ulec zmianie przez kilkadziesiąt lat życia?

Można sobie wyobrazić wątpliwości Elżbiety, skoro nawet jej mąż, człowiek o sporej wiedzy religijnej, a dodatkowo nie żyjący aż pod tak silną presją społeczną, miał także problemy z wiarą. Do tego stopnia, że Bóg, aby dać mu jakiś znak – mało przyjemny – odebrał mu mowę. Dopiero gdy jego syn Jan, zwany później Chrzcicielem, został obrzezany, Zachariaszowi rozwiązał się język. I to jak!

Są w Biblii postaci, które potrafiły wyrażać się kwieciście. Zachariasz bez wątpienia był w czołówce, przynajmniej po tym, jak musiał milczeć kilka miesięcy. Błogosławiony Pan, Bóg Izraela (…) – zawołał energicznie Zachariasz. – Wzbudził nam mocarnego Zbawiciela w domu Dawida (…), jak od wieków zapowiedział przez usta świętych proroków. – A zwracając się do swego syna powiedział:  A ty, dziecię, prorokiem Najwyższego nazwane będziesz, bo poprzedzać będziesz Pana, aby przygotować drogi jego.

 Dziś wiemy, że zapowiedź Zachariasza, działalność Jana Chrzciciela, a nawet przyjście na świat Jezusa Chrystusa, nie odbiły się większym echem w ówczesnym społeczeństwie. Jezus nie przekonał do siebie religijnych przywódców żydowskich, dlatego dziś jest postrzegany przede wszystkim jako Zbawiciel pogan. Chrześcijan i Żydów w tej kwestii łączy jedno: wszyscy żyjemy w Adwencie. My, oczekując powtórnego przyjścia Chrystusa na świat, Żydzi nadal czekając na Mesjasza, którego zapowiedzieli starotestamentowi prorocy.

Wszyscy więc na coś czekamy. Dlatego przynajmniej w jednym nie warto brać przykładu z Elżbiety i Zachariasza – nigdy nie powinniśmy patrzeć tylko w przeszłość. Zawsze, bez względu na wiek i sytuację życiową, warto patrzeć do przodu. Spojrzenie wstecz jest potrzebne, by wyciągać wnioski i naukę. Spojrzenie do przodu, by zachować nadzieję. Bo jeśli mamy powód, by na coś oczekiwać, to każdy dzień staje się ważny. Historia Zachariasza i Elżbiety jest przykładem, że warto…