III Adwent – 2021
Tak niechaj każdy myśli o nas jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych.
A od szafarzy tego się właśnie wymaga, żeby każdy okazał się wierny.
Lecz co się mnie tyczy, nie ma najmniejszego znaczenia, czy wy mnie sądzić będziecie, czy jakiś inny sąd ludzki, bo nawet ja sam siebie nie sądzę.
Albowiem do niczego się nie poczuwam, lecz to mnie jeszcze nie usprawiedliwia, bo tym, który mię sądzi, jest Pan.
Przeto nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc; a wtedy każdy otrzyma pochwałę od Boga.
Przeżywanie Adwentu ma swoją wielowiekową historię. Reformacja, właściwie nic nowego do jego przeżywania nie wniosła. Pozostawiono jego teologiczny, pokutny przekaz, jak również osadzenie w kalendarzu liturgicznym, jako cztery tygodnie przed Bożym Narodzeniem.
Ważny wymiar w przeżywaniu i rozumieniu Adwentu wniosła teologia przebudzeniowa XIX wieku.
Zwyczaj umieszczania w Kościołach wieńca adwentowego, wprowadził do kultury protestanckiej ojciec ruchu przebudzeniowego XIX w. Johann Wichern, a inspiracją dla tej idei był zwyczaj zapalania przez Żydów kolejnych świec na święto Chanuka.
To była piękna tradycja, która przejęta została później przez wiele chrześcijańskich Kościołów. I dobrze się stało, że wieniec ten stał się widocznym symbolem Adwentu, a zapalane co tydzień świece potęgują ową światłość, która ma się objawić.
Dzisiaj, w trzecią niedzielę Adwentu przenosimy się myślami do Koryntu, gdzie członkowie tamtejszego zboru zarzucają Pawłowi chęć panowania nad nimi. Twierdzili, że on sam chce o wszystkim decydować i najlepiej by było, gdyby mogli się od niego uwolnić.
Paweł nie chciał być panem zboru, lecz tylko jego sługą; jest też jednocześnie sługą Pana i w pełni od Niego uzależniony. Nie może więc uzależnić się od Koryntian i ich oczekiwań. Nie mogą oni wpływać na to, czego chcą słuchać, a czego nie. Przypomina więc: Tak niechaj każdy myśli o nas jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych.
Są też tajemnice, które zaplanował Bóg, a które zrealizował w Krzyżu Jezusa Chrystusa. Nikt nie ma prawa czegokolwiek zmieniać, ani Paweł, ani jakikolwiek zbór, bo od szafarzy tego się właśnie wymaga, żeby każdy okazał się wierny.
Ta nieugiętość Pawła na pewno wywołała wśród Koryntian sprzeciw. Dlatego z góry odpowiada: Lecz co się mnie tyczy, nie ma najmniejszego znaczenia, czy wy mnie sądzić będziecie, czy jakiś inny sąd ludzki, bo nawet ja sam siebie nie sądzę.
Teraz myśl Pawła kieruje się na pojęcie sądu. Szafarz musi być człowiekiem godnym zaufania. Ponieważ Paweł jest świadom, że jego dzieło, jako wiernego szafarza zostanie ocenione przez samego Chrystusa, nie chce więc poddać się żadnej ocenie ludzkiej, ale sam decydować, jaka powinna być jego służba.
Musi jednak stanąć przed sądem swoich bliźnich. Tego sądu Paweł się nie obawia, choć nie należy go lekceważyć. Antystenes, filozof grecki, twórca cynizmu, mawiał zwykle: Tylko dwie osoby mogą powiedzieć ci prawdę – wróg, który stracił cierpliwość i przyjaciel, który szczerze cię kocha.
Drugim sądem jest własny sąd. Tego też Paweł nie obawia się gdyż wie, że opinia człowieka o sobie samym jest przysłonięta uczuciem samozadowolenia, własnej sprawiedliwości, zarozumiałości i próżności.
I wreszcie trzecim sądem – tym najważniejszym jest sąd Boży. Ostatecznie jest to jedyny, rzeczywisty sąd, o którym Paweł mógł powiedzieć: bo tym, który mię sądzi, jest Pan.
Przez te słowa pozbył się Paweł ciężaru, który go przytłaczał. Odczuwa to jako coś wyzwalającego, że nie ludzie są jego sędziami. Oczywiście nie było to dla niego obojętne, co mówią i sądzą o nim ludzie. To dla nikogo z nas nie powinno być obojętne. Sąd drugich o nas jest w pewnym sensie zwierciadłem, w którym możemy oglądać samych siebie. Zapewne zwierciadłem nie nienagannym, ale też nie całkowicie bezużytecznym. Gdy go używamy właściwie, może nam oddać przysługi.
Człowiek powinien w miarę dojrzewania stawać się coraz bardziej niezależny od ludzkich pochwał i nagan, od łaski lub niełaski bliźnich i żyć w świadomości, że tym, który będzie mnie sądził, jest Pan.
Tej świadomości nie brakowało apostołowi Pawłowi. Taka świadomość ma również i dla nas współczesnych coś wyzwalającego. Im lepiej poznajemy niesprawiedliwe wyroki ludzkie, tym bardziej stajemy się skłonni mówić wraz z ap. Pawłem: Bogu dzięki, że w ostateczności, to nie ludzie będą naszymi sędziami.
Czas adwentu, to czas refleksji nad Bożym sądem, wszak oczekując na Chrystusa, wierzymy, że będzie to Jego przyjście na sąd. Obyśmy byli na ten dzień przygotowani.
Biskup Ryszard Bogusz