Komentarz ewangelicki – niedziela 07.02.2016

ewangelicki_debski

“Oto idziemy do Jerozolimy i wszystko, co napisali prorocy, wypełni się nad Synem Człowieczym” – Łk 18,31

            Łatwo powiedzieć: – Wszystko się wypełni. – Ale co konkretnie?

Jakiś czas później uczniowie nadal nie mają pojęcia, o co właściwie chodzi i po co idą z Mistrzem do Jerozolimy: “Był blisko Jerozolimy a oni mniemali, że wkrótce ma się objawić Królestwo Boże” (Łk 19,11). Nawet, gdy spotkali Zmartwychwstałego w drodze do Emaus, “oczy ich były zasłonięte, tak że Go poznać nie mogli” (Łk 24,16).

Czy to tylko przypadłość Tamtych? Bo wydaje się, że naprawdę zawiedli. Być tak blisko Jego Oblicza, trzy lata słuchać Go i nie zrozumieć? On o jednym, a oni wciąż o czymś innym? A może nikt z nas nie jest w stanie tak długo niczego pojąć, aż zostanie mu to podane na złotej tacy olśnienia (“Wtedy otworzyły im się ich oczy i poznali Go” (Łk 24,31)?

Nasi żydowscy bracia zwracają na to uwagę. Mówią, że odczytujemy proroctwa starotestamentowe o Jezusie ex post, niejako “od tyłu”, gdy wszystko zostało już objawione i stwierdzone. Wcześniej ani Matka Pana, ani apostołowie, nie mieli – poza nielicznymi przebłyskami – pełnego poglądu na to, Kim On jest.

Tyle że w życiu z Jezusem nie chodzi o pełny obraz sytuacji. Nie chodzi o zrozumienie wszystkiego, ani o spójne teologiczne szkoły. Tym nasz Pan różni się od innych panów i “zbawców ludzkości”, że wymaga jednego: zaufania, które zaowocuje pójściem za Nim. Możesz nie rozumieć, a jednak idziesz, bo uwierzyłeś, że ten to Ten i nikt inny. Chcesz iść, bo pragniesz, aby się spełniło; pragniesz doświadczać Jego obecności.

Jezus nie dawkuje wiedzy o sobie. Pozwala nam dojrzewać i odkrywać samych siebie przy Nim. On wie, że gdyby od początku wszystko było oczywiste, nikt z nas nie dałby rady dojść “aż do Jerozolimy”, czyli – na Golgotę. To dlatego bardzo powoli, z upływem lat, spadają z naszych oczu łuski niewiary, a pytania zamieniają się w odpowiedzi. To jak na Górze Przemienienia: gdy odchodzi Mojżesz i Eliasz, cichnie chęć rozbicia namiotów i zachwyt. Ale Jezus zostaje.

 

Ks. Andrzej Dębski