Komentarz ewangelicki – niedziela 25.10.2015

ewangelicki_debski

“Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21)

Ten werset już do końca życia będzie mi się kojarzył ze śp. ks. Jerzym Popiełuszką. Postacią nietuzinkową, pomimo pewnej oficjalnej celebry wciąż przez Kościół w Polsce nie przyswojoną, można powiedzieć nawet: odrzucaną – z uwagi na jej rzekomo nieaktualne przesłanie… Wszystko w Księdzu Jerzym jest takie nieeuropejskie, że aż archaiczne!

My ewangelicy właściwie nigdy nie utożsamiliśmy się z przesłaniem Kapelana Solidarności. Wydawał nam się niezrozumiały, aż do szpiku katolicki, zuchwale antypaństwowy, prowokujący. W treści i w formie nie do przyjęcia.

Tymczasem nie do przyjęcia było i jest to, że tak niewielu z nas, tzw. niekatolików, zauważyło wymiar etosu tego życia i tego świadectwa. A było to świadectwo na wskroś biblijne i służebne – posunięte aż do ofiary z życia. Krew Księdza Jerzego wołała z ziemi i przemawiała, aż wydała owoc w stylu zaiste Chrystusowym; bo życie z miłości Jezusa nigdy nie zostaje przez Boga zmarnowane. Jest zasiewem, ziarnem rzuconym w ziemię. – A on tylko zło postanowił zwyciężyć dobrem. Po prostu.

Wyznam otwarcie: Ksiądz Jerzy i do mnie “nie przemawia”. Ale czuję się z tym źle. Widocznie jest coś we mnie, co nie pozwala dostrzec istotnego: że Chrystus wciąż się ofiarowuje w braciach i dlatego ten świat, ten zły świat, wciąż trwa. I czeka na swój koniec, ale i na swoje odrodzenie.

Popiełuszko obok Bonhoeffera? – A czemu nie?

 

Ks. radca Andrzej Dębski