“Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzonom od tego więcej będzie się wymagać” (Łk 12,48)
Problem braku odpowiedzialności jest faktem. Przede wszystkim nie odpowiada się za słowa – co widoczne jest zwłaszcza w polityce. Nie odpowiada się za dzieci – dziś można się upić w sztok nawet przy niemowlęciu. Nie odpowiada się za rodziców – to, że jeszcze żyją jest największą niedogodnością dla tysięcy nuworyszy naszej pięknej chrześcijańskiej Ojczyzny.
Nie odpowiadam także za siebie – ponieważ moje życie należy tylko do mnie. Podobnie zresztą jak mój brzuch i inne części ciała. Nie podoba ci się? Nie podoba?! – No to masz problem, lewusie!
Jezus rzeczywiście miałby dziś problem. Jego słuchacze w Europie nie zrozumieliby w ogóle, jakie aksjomatyczne dla Niego znaczenie ma świadomość, że istnieje Bóg jako dawca wszelkich dobrych i doskonałych darów. Dalej: jakim darem Boga, dla siebie samych oraz bliźnich, jesteśmy my sami. Nie pojmujemy, że w swej istocie jesteśmy zadaniem wobec drugiego człowieka: zadaniem miłości, którą można wyrazić w konkrecie przebaczenia, pozyskania i wspólnego trwania przez Bogiem. Nie przyjmujemy do wiadomości, że nie należymy do siebie samych, lecz – odkupieni przez Krew Chrystusa – należymy do Niego, gdyż On ma do nas pełnię praw.
Nade wszystko jednak nie jest dla nas jasne, że nasza odpowiedzialność za życie sięga daleko poza grób i że w świecie przyszłym, w wieczności, zostaniemy wezwani do zdania rachunku. Okaże się wtedy, że nasze bytowanie było szafarstwem, czymś powierzonym.
Sąd będzie sprawiedliwy: żądać się będzie wiele od tych, którym wiele dano. Odkryjemy, jak wiele talentów zostało zakopanych, a tym samym zaprzepaszczonych. Słowo “za późno” nabierze szczególnej goryczy.
Ks. radca Andrzej Dębski