Niedziela Palmowa – 6. Niedziela Pasyjna
A gdy On był w Betanii, w domu Szymona trędowatego i siedział przy stole, przyszła niewiasta, mająca alabastrowy słoik czystego olejku nardowego, bardzo kosztownego; stłukła alabastrowy słoik i wylała olejek na głowę jego. A niektórzy mówili z oburzeniem między sobą: Na cóż ta strata olejku? Przecież można było ten olejek sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim. I szemrali przeciwko niej. Ale Jezus rzekł: Zostawcie ją; czemu jej przykrość wyrządzacie? Wszak dobry uczynek spełniła względem mnie. Albowiem ubogich zawsze macie pośród siebie i gdy zechcecie, możecie im dobrze czynić, mnie zaś nie zawsze mieć będziecie. Ona, co mogła, to uczyniła; uprzedziła namaszczenie ciała mego na pogrzeb. Zaprawdę powiadam wam: Gdziekolwiek na całym świecie będzie zwiastowana ewangelia, będą opowiadać na jej pamiątkę i o tym, co ona uczyniła.
Mk 14,3-9
Dzień nazwany Niedzielą Palmową – chwila, w której spełnione proroctwo Starego Testamentu stało się źródłem radości dla jednych, a prowokacją dla innych. Powszechny wybuch entuzjazmu nie zapowiadał jeszcze dramatycznych wydarzeń, które miały nadejść wkrótce. Najbardziej pochmurne i smutne dni Wielkiego Tygodnia rozpoczynały się od scen zachwytu, euforii i uwielbienia.Rozczarowanie nadeszło szybko. Przecież miał być Mesjaszem, oczekiwanym wiele lat silnym przywódcą ludu. Miał przeciwstawić się Rzymianom. Zawiedzione nadzieje podsycane plotkami i fałszywymi oskarżeniami przesądziły o losie Jezusa, który pozornie był u szczytu – drażniącej niektórych – popularności. I właśnie w chwili, gdy najbardziej dramatyczne wydarzenia lada moment miały się rozegrać, stało się coś niezwykłego. Kobieta o imieniu Maria stłukła alabastrowy słoik i wylała kosztowny olejek na głowę Jezusa. Namaściła jego głowę tak, jak namaszczało się izraelskich królów. Świadomy gest? Zamierzone podobieństwo? Jezus odczytał ten gest inaczej. Uznał i publicznie wyjaśnił, że w ten oto sposób zostało namaszczone jego ciało na pogrzeb. Wiedział, że dramat się rozpoczął.
Na główny wątek wydarzenia wyrasta jednak przesadna reakcja uczniów, którzy byli zgodni:Co za marnotrawstwo! Nagle wszyscy poczuli niepohamowany przypływ troski o bliźniego swego… Jeśli już musiała się pozbyć drogiego olejku, to trzeba było go sprzedać, a pieniądze rozdać ubogim – zaczęli mówić z poczuciem moralnej wyższości.
Ciekawa może być obserwacja, jak ta historia rozwijała się w relacjach różnych Ewangelistów. Najstarsze relacje – Marka oraz Mateusza stwierdzają, że wszyscy obecni uczniowie szemrali i wyrażali oburzenie. Z kolei najmłodsza – Ewangelia Jana, pisana w czasach, gdy tradycja coraz bardziej nienawidziła Judasza, całą winę zrzucała na niego. Bo zdaniem Jana, to Judasz rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich, lecz ponieważ był złodziejem, i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano (J 12,6). A zatem starsze Ewangelie są jeszcze stosunkowo łagodne dla Judasza i twierdzą, że wszyscy uczniowie solidarnie byli oburzeni. Im jednak późniejsza tradycja, tym wizerunek Judasza gorszy. Więc Jan już nie ma wątpliwości – wszystkiemu winny jest Judasz – złodziej, kłamca, hipokryta.
Choć w wydarzeniu z Betanii na pierwsze miejsce wybija się niezadowolenie uczniów, kluczowa jest reakcja Jezusa. Nawet Ewangelista Jan, szermujący najostrzejszymi słowami pod adresem Judasza, zauważa, że Jezus tylko spokojnie wyjaśnił całe zajście. Nikogo nie potępił, nikogo nie nazwał złodziejem, nikogo nie posądził o cokolwiek złego. U progu tak dramatycznych wydarzeń, które miały osiągnąć swą kulminację na Golgocie, zapewne czuł ogromną presję i napięcie. Miał prawo być podenerwowany, a nawet sfrustrowany postawą najbliższych. Każda emocjonalna i gniewna reakcja byłaby zrozumiała i usprawiedliwiona w tych okolicznościach. Tymczasem Jezus tylko spokojnie tłumaczy. Jego celem nie było przekonywanie, kto ma rację i czyje będzie na wierzchu. Dążenie było inne: pojednać człowieka z Bogiem, pojednać człowieka z samym sobą, pojednać człowieka z innymi ludźmi. Dlatego, gdy czasem zastanawiamy się nad tym, jak ciężko jest nam naśladować Chrystusa, warto też pomyśleć, kto ma być świadectwem jego miłości i akceptacji drugiego człowieka, jeśli nie ci, którzy w niego wierzą? Kto ma nadstawić drugi policzek, jeśli nie ci, którzy mu ufają?
Świat wokół nas, choćby tylko ten najbliższy, mógłby stać się lepszy i bardziej zrozumiały, gdyby nasze lęki i obawy nie przemieniały się w agresję wobec innych. Tym bardziej, że patrząc na chwiejność emocjonalną jerozolimskiego tłumu, który jednego dnia woła „Hosanna Królowi Dawidowemu”, by za kilka dni z jeszcze większą pasją wykrzykiwać „Ukrzyżuj go”, może zrodzić się w głowie jeszcze jedna myśl: „Nie zawsze to, co myśli i czyni większość, bywa słuszne.”