Komentarz ewangelicki – niedziela 11.01.2015

10849776_814472955291935_1981469595410715188_n

Andrzej Dębski na niedzielę 11 stycznia

“Ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi” (Rz 8,14) 

Napiszmy to zdanie inaczej: ci, których Duch Boży nie prowadzi, nie są dziećmi Bożymi. – Czy to prawda? Czy można być dzieckiem Bożym biernie, nie być prowadzonym? I co to w ogóle znaczy: być prowadzonym przez Duch Bożego? 

Przypatrzmy się życiu Jezusa i Apostołów. Co nas uderza? Kompletny brak pomysłu na to, co będzie jutro, pojutrze, za rok – zupełny brak planu. Z naszego punktu widzenia: szaleństwo, nieodpowiedzialność. A jednak ich życie się udało. Chociaż kończyło się nierzadko cierpieniem i męczeństwem. Paradoks? Tak, ale nie pomyłka…

Bo to jest właśnie istota bycia dzieckiem Boga: oddanie siebie w ręce Ojca. Raz na zawsze i wciąż na nowo każdego dnia. Bez zostawiania sobie zastrzeżeń w postaci: pozwól mi najpierw, muszę jeszcze koniecznie… Złożenie siebie w ręce Boga to zaufanie. To rezygnacja z własnej drogi i własnych celów. To prośba, aby dane mi było szukać jedynie Jego Królestwa, bo wszystko inne, czego potrzebuję, a o czym Bóg wie, zostanie mi dodane.

Jeśli składam siebie w dłonie Boże, On zaczyna postępować ze mną według Swojej woli. Dba o mnie. Zaspakaja moje pragnienia. Wszystko dobrze czyni i sam działa.Wysłuchuje moich spowiedzi, ociera moje łzy, nie pozwala mi zwątpić ani zrezygnować. – A ja (wciąż na nowo) uczę się Jego i siebie. Doznaję poczucia bezpieczeństwa i coraz bardziej ufam. Zauważam, że sprawia mi przykrość grzech, ponieważ sprawiam nim przykrość Bogu i narażam na niebezpieczeństwo moją relację w Nim. – Wciąż pytam, czego mi nie dostaje i proszę, aby pomagał mi się uświęcać. Proszę Go o sprawiedliwość, odwagę, wytrwałość.

Modlę się.