“Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (mówi Jezus) (Mt 11,28)
To zaproszenie do ukojenia ma swój dalszy ciąg w słowach: “Weźcie na siebie Moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”, czyli: przyjść do Jezusa to za mało. W ten sposób ukojenie nie nastąpi. Może nastąpić zwiedzenie, że oto On nie jest sobą, a my sobą pozostać możemy… Wręcz przeciwnie! Jezus jest kryterium, Jemu przynależy pełnia chwały, a to oznacza, że udać się do Niego to dopiero pierwszy krok. Który sam sobie niczego nie załatwia. Trzeba się chcieć od Jezusa czegoś nauczyć – ponieważ jest On Nauczycielem. I trzeba wziąć na siebie to, co On niesie – Jego jarzmo, czyli wypełnienie Słowa. Wypełnienie w Jego obecności i czerpiąc z pełni Jego Ducha.
Pójście do Jezusa to nawiązanie relacji. Może ona być nawet niestabilna, naznaczona naszą niewiernością, ba! – zdradą. Ale w ostatecznym rozrachunku powinna przetrwać, jeśli zależy nam na życiu z Bogiem i w Bogu. Jeśli zależy nam na nas samych i na kontynuacji, którą On nazywa życiem wiecznym. Na relacji tej zależy przede wszystkim Jemu, ponieważ w Nim Bóg pierwszy nas umiłował. I Bóg chce wzbudzić w nas i rozwinąć miłość do Swojego Syna. Ta miłość spowoduje, że jarzmo, które nam Jezus jako nasz Chrystus zaproponuje, będzie słodkie i lekkie – ponieważ On zawsze je współnosi.
Jezus jest cichy i wciąż pokornego serca. Nadal ofiarowuje nam przemianę naszych serc w tym duchu. Jest naszym portem i naszą przystanią. Odpowiedzią na całą naszą gmatwaninę i chaos. – Jeśli spojrzymy wstecz na nasze życie, dostrzeżemy jeszcze jedną Jego cechę: cierpliwość. Bo to właśnie teraz jest czas łaski i zbawienia.
Alleluja!
Ks. radca Andrzej Dębski
