Komentarz ewangelicki – niedziela 29.12.2013

ewangelicki_orawski

1. Niedziela po Narodzeniu Pańskim

 A rodzice jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. I gdy miał dwanaście lat, poszli do Jerozolimy na to święto, jak to było w zwyczaju. A gdy te dni dobiegły końca i wracali, zostało dziecię Jezus w Jerozolimie, o czym nie wiedzieli jego rodzice, A mniemając, iż jest pośród podróżnych, uszli dzień drogi i szukali go między krewnymi i znajomymi. I gdy go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając go. A po trzech dniach znaleźli go w świątyni, siedzącego wpośród nauczycieli, słuchającego i pytającego ich. A zdumiewali się wszyscy, którzy go słuchali, nad jego rozumem i odpowiedziami. I ujrzawszy go, zdziwili się. I rzekła do niego matka jego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto ojciec twój i ja bolejąc szukaliśmy ciebie. I rzekł do nich: Czemuście mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być muszę? Lecz oni nie rozumieli tego słowa, które im mówił. I poszedł z nimi, i przyszedł do Nazaretu, i był im uległy. A matka jego zachowywała wszystkie te słowa w sercu swoim. Jezusowi zaś przybywało mądrości i wzrostu oraz łaski u Boga i u ludzi.
Łk 2, 41-52

Kanwą dzisiejszego opowiadania jest żydowskie Święto Paschy. Gdy Jezus miał dwanaście lat, prawdopodobnie po raz pierwszy udał się z rodziną do Jerozolimy. Przy tej świątecznej okazji pomiędzy Jezusem a jego rodzicami doszło do pierwszego znanego nam z kart Ewangelii nieporozumienia. Historię znamy doskonale – po święcie Paschy rodzina wracała do domu i dopiero, gdy uszli dzień drogi, zorientowali się, że brakuje Jezusa. Rodzicepoczątkowo myśleli, że jest wśród krewnych, ale nie sprawdzili tego od razu. Nie powinny nas zdumiewać niepokój, a może i złość, gdy w końcu nie tylko musieli zawrócić, ale jeszcze trzy dni tułać się po stolicy i szukać syna.

Być może ogromne wzburzenie było powodem, dla którego Józef w ogóle się nie odzywał, gdy zguba już się znalazła. Można tylko przypuszczać, że nie chciał powiedzieć czegoś zbyt dosadnego. Z kolei Maria, z największą łagodnością, na jaką było ją stać, wydusiła z siebie: – Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto ojciec twój i ja bolejąc szukaliśmy ciebie. OdpowiedźJezusa świadczy o tym, że najwyraźniej wcale nie poczuwał się do winy: – Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być muszę? Grunt do rodzinnej kłótni i próby sił był gotowy. Jednak, choć doszło do nieporozumienia, kłótni nie było. Jezus dość stanowczo wyraził swój punkt widzenia, ale podporządkował się ziemskim rodzicom, wrócił z nimi do domu i był im posłuszny.

Jak widać, nieporozumienia zdarzają się w każdej rodzinie – nawet tej uważanej na najświętszą, przedstawianej na obrazach w wyidealizowany sposób i wskazywanej nam za wzór świętości i czystości. Ewangelie w kilku miejscach pokazują, że między Jezusem i Jego najbliższymi dochodziło do nieporozumień. Rodziny Jezusa nie łączyła nieomylność, ale miłość. Właśnie dlatego mogą stanowić dla nas wzór – ponieważ przede wszystkim kochali się i troszczyli się o siebie. Gdy ludzi wiąże miłość, to każde, nawet największe nieporozumienie okazuje się w końcu budujące. Gdy miłości zabraknie, to nawet drobnostka, staje się destruktywna.