Komentarz ewangelicki – niedziela 13.12.2015

 

“Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi do Ciebie” – Iz 40, 3.10
Powyższe słowa Izajasza powtórzył później ostatni starotestamentowy prorok – Jan Chrzciciel: “Głos wołającego na pustyni: Gotujcie drogę Pańską, prostujcie ścieżki Jego!” (Mt 3, 3b). – Ten, który przychodzi – Jezus! – miał być mocarnym Mesjaszem. Według przesłania Chrzciciela miał rozpocząć sąd nad człowiekiem i ludzkością. Wszystko miało znaleźć dopełnienie, sprawiedliwość miała się dokonać. Dla wielu znaczyło to coś jeszcze: królestwo i znaczenie Izraela jako Narodu Boga miało zostać przywrócone i ukazane światu.
Tymczasem Jezus okazał się kimś innym w zewnętrznym odbiorze. Przypominał raczej łagodnego pasterza, który szuka ostatniej zagubionej owcy. Ostatecznie ukazał się Izraelowi jako Baranek Boży, który gładzi grzech świata. – Nic dziwnego, że i Jan Chrzciciel dołączył do wątpliwości swego Narodu, swoją własną. Pytał Jezusa z więzienia: “Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też mamy oczekiwać innego?” (Mt 11, 3). I co usłyszał w odpowiedzi? – “Idźcie i oznajmijcie Janowi, co słyszycie i widzicie: (…) zwiastowana jest Ewangelia; a błogosławiony ten, kto się Mną nie zgorszy” (ww. 4-6).
Tym samym Jezus wyświadczył Janowi ważną przysługę: zrehabilitował jego przesłanie znad Jordanu. Przyznał, że Jan, gdy wskazywał na Niego jako na prawowitego Mesjasza i Pana, miał rację. Tylko bowiem czas został jakby przesunięty. Cel pozostał ten sam. Wypełnienie czasu nadeszło – nadeszło wraz z Chrystusem i w Chrystusie.
Czy nie szukamy w Jezusie tylko kogoś mocarnego? Kogoś, kto poustawia nam życie według naszych wyobrażeń i pragnień? A gdy Jezus jest po prostu sobą – gorszymy się Nim, odsuwamy od własnego życia i wzbraniamy Mu doń dostępu?
Oczywiście można tak żyć: mieć własny obraz Boga. Niebiblijny obraz. Spaczony.
Ale wówczas brak najważniejszego: relacji. Będziemy się z Bogiem “mijać”; On będzie sobą dla nas, a my sobą dla samych siebie. I podczas, gdy On będzie do odnalezienia w Chrystusie, my będziemy już gdzie indziej.
Tylko – gdzie? Z kim?
Weźmy sobie do serca przygotowanie drogi dla Pana. I przyjmijmy Go takim, jakim Go uczynił Bóg. A wszystko inne będzie nam dodane.

Ks. radca Andrzej Dębski