Boże Narodzenie u katolików, prawosławnych i ewangelików

Duchowni z trzech parafii naszej Dzielnicy opowiadają o Świętach Bożego Narodzenia

fot. KA; źródło;Krzysztof Bens

KATOLICY – O. WALDEMAR KOWALCZYK

Najważniejszą i kluczową kwestią są narodziny Jezusa Chrystusa-  tu nie ma różnicy pomiędzy katolikami, ewangelikami, czy prawosławnymi. Wszyscy skupiamy się wokół wcielenia Boga jako człowieka, tu, na ziemi.

Kulminacyjny punkt świąt to Msza święta o północy, bo możemy wyczytać z Pisma Świętego, że Jezus narodził się w nocy. Wtedy zaczynamy świętować z ogromną radością. Ale przedtem jest oczywiście wieczerza wigilijna, która ma wymiar postny. Już spodziewamy się radości, wiemy, że Jezus się narodzi, ale nie wyrażamy jej jeszcze w pełni. W klasztorze zaczynamy Święta nieszporami. Modlimy się, czytamy list, który co roku przełożony generalny naszego zakonu do nas kieruje, potem schodzimy do refektarza, śpiewamy kolędy, łamiemy się opłatkiem i spożywamy wieczerzę wigilijną. Jesteśmy w gronie samych zakonników, ale tak jak mówi tradycja mamy wolne nakrycie, a nawet trzy i więcej, gdyby była potrzeba. Nasza Wigilia jest naprawdę przepiękna i radosna. Zakon jest naszą rodziną i żyjemy tu jak bracia. O prezenty troszczy się nasz przeor i jeszcze się nie zdarzyło, żeby o tym zapomniał.

Ze Świąt zostało obecnie zrobione coś, co nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem. A są to święta przede wszystkim rodziny. Święta wspólnoty, obdarowywania się miłością. Mamy w Polsce przepiękną tradycję łamania się opłatkiem – zdarza się, że w ciągu roku gubimy się w relacjach z najbliższymi i wtedy, kiedy podchodzimy się przełamać opłatkiem, mamy przełamać swoje serce na drugą osobę. Za chwilę przychodzi do nas Bóg w najprostszej postaci, jaką można sobie wyobrazić. W miłości zupełnie poddańczej jako małe dziecko. Najpierw powierza się człowiekowi – czternastoletniej dziewczynie, Maryi na 9 miesięcy – potem rodzi się jako dziecko. Najważniejsze – dla wszystkich chrześcijan, nie tylko katolików, jest to, że Bóg tak ukochał człowieka, że stał się człowiekiem dla nas, z miłości. Bóg do nas przychodzi, przełamujemy się na siebie i miłość powinniśmy rozdawać w Boże Narodzenie każdemu napotkanemu człowiekowi, a przede wszystkim tym, z którymi żyjemy najbliżej. Nie jest ważne to, żeby włączyć telewizor, ani pójść na jarmark świąteczny, ale żeby cieszyć się swoją obecnością, żeby dostrzec drugiego człowieka. Skoro Bóg zechciał być człowiekiem, my też powinniśmy dostrzegać ogromną wartość swojego człowieczeństwa i to człowieczeństwo w pełni wykorzystywać, w miłości.

PRAWOSŁAWNI – KS. MIECZYSŁAW OLEŚNIEWICZ

Kościół prawosławny tworzą różne narodowości i tradycje. Ja pochodzę z tradycji łemkowsko-ukraińskiej, geograficznie jest to region Beskidu Niskiego i nasza tradycja wyróżnia się trochę pośród innych. Zarówno w moim domu rodzinnym, jak i tym, który założyłem we Wrocławiu Wigilia ma charakter zupełnie wyjątkowy. Kiedy byłem dzieckiem, moja mama przygotowywała całą wigilię. Zjeżdżało się często kilkunastu gości, choć nie było najłatwiej, bo święta prawosławne wypadają dwa tygodnie później niż katolickie, państwowe. Teraz jest już łatwiej, bo 6 stycznia – nasza Wigilia – jest dniem wolnym; pierwszy dzień Świąt przypada na 7-go grudnia. To jest dla nas duże ułatwienie, bo młodzież, która studiuje, może wtedy pojechać na Święta do swojego domu rodzinnego. Poza tym prawo daje teraz taką możliwość, że jeśli ktoś należy do mniejszości narodowej, może wziąć wolne w dniu swojego święta.

Przed Wigilią, kiedy wszystko jest już przygotowane, mężczyźni wychodzą z domu – tak przynajmniej było i jest na wsi, gdzie się wychowałem. Kiedy byliśmy mali, wychodził z nami tata i razem dawaliśmy zwierzętom siano, żeby one w czasie naszej Wigilii również spożywały posiłek. Trochę siana przynosiliśmy do domu i kładło się je pod obrus, więc zawsze śmiałem się, że nie ma sensu sprzątać na Święta. Potem modliliśmy się –  albo razem, albo każdy przed ikoną. Na stole zawsze stała świeca w pszenicy i prosfora. W niedzielę poprzedzającą Wigilię ksiądz zawsze rozdaje wiernym prosfory, czyli chleb, który jest używany do liturgii. My prawosławni nie mamy opłatka tylko prosforę, którą się dzielimy. W moim domu rodzinnym wieczerza wigilijna miała dodatkowo zupełnie odmienny charakter, bo wszystkie dania podawane były w jednym naczyniu. Gospodyni, czyli mama podawała jedną miskę i z niej wszyscy jedli. Kładło się na stole tylko widelce i łyżki. Noży nie używano, bo chleba nigdy nie krojono, tylko łamano. Dania podawane na prawosławnej Wigilii nie różnią się w zasadzie od tych z tradycji katolickiej, jest natomiast dużo czosnku. Czosnek z solą jest jedną z potraw, jest to symbol zdrowia, siły i oczyszczenia. Są domy, w których tradycją było nacieranie się czosnkiem po twarzy – gardło, oczy, uszy – po to, żeby zdrowie w kolejnym roku dopisywało. Jest też potrawa zwana kisełycia, czyli kisiel z owsa, który przygotowujemy jakiś tydzień wcześniej. On musi się zakwasić, wygląda trochę jak budyń i doprawiony jest również czosnkiem, lekko kwaskowaty w smaku. W czasie wieczerzy wigilijnej nikt nie odchodzi od stołu, tylko gospodyni. Dopiero, kiedy poda się kompot z suszu i pomodli, można wstać.

W naszej wrocławskiej parafii nie mamy pasterki, choć w wielu kościołach prawosławnych, zwłaszcza na wsiach, jest taki zwyczaj. Jest powieczerze i jutrznia z uroczystą adoracją ikony oraz poświęceniem chleba, pszenicy i wina, czyli litiją. Na powieczerzu śpiewany jest troparion i kontakion, a pierwszą pieśnią jest „S nami Boh”. „Z nami jest Bóg i wszyscy ukorzcie się przed nim” – mówią jej słowa. W naszej parafii uroczystości zaczynają się o 17.00, potem jest wspólna Wigilia dla wszystkich wiernych, którą organizuje Stowarzyszenie Prawosławne. To bardzo ważne, bo jest wiele osób samotnych, takich, które nie organizują Wigilii w domu, albo są przyjezdne. Wtedy można poczuć tu naprawdę radosną atmosferę.

EWANGELICY – KS. MARCIN ORAWSKI

Święta Bożego Narodzenia nie są świętami katolickimi, prawosławnymi, czy ewangelickimi. Boże Narodzenie jest ogólnochrześcijańskie, wszystkie kościoły przyjmują tę samą Ewangelię i wierzą w Zwiastowanie, święta różnią się więc tylko zwyczajami regionalnymi.

Kościół ewangelicki, podobnie jak inne kościoły, przyjął uchwałę Soboru, że Maria jest theotokos, matką Boga. Sobory, szczególnie ten chalcedoński, potępiły nazywanie Matki Boskiej tytułem christotokos czyli matki Jezusa Chrystusa. Kościół ewangelicki również to przyjmuje. Maria jest uznawana za świętą i w okresie Bożego Narodzenia czcimy ją szczególnie. W kościele ewangelickim nie ma jednak kultu Marii, czyli, mówiąc w uproszczeniu, ewangelicy nie szukają pośrednictwa u Boga przez Marię. Jej świętość polega na byciu wzorem do naśladowania – wzorem wiary i ufności.

Nie ma ewangelickiego sposobu obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Są natomiast pewne zwyczaje, które pojawiały się w środowiskach ewangelickich i przeniknęły do innych kościołów chrześcijańskich. Przykładem może być wieniec adwentowy – tradycja, która już zaczyna przenikać do innych kościołów. Bardzo dobrze, że tak się dzieje, bo zawsze tam, gdzie się kultury przenikają, jest wspólne bogactwo. Jest też legenda, która głosi, że pierwszym, który zawiesił na choince ozdoby (w postaci owoców) był Marcin Luter. Choinka na pewno dotarła z Niemiec do Polski, bo w Polsce w tym czasie dekorowano domy podłaźniczkami czyli podwieszanymi pod sufitem stroikami. Są to oczywiście zwyczaje regionalne i ludowe, niemające związku z Ewangelią. Z wieczerzą wigilijną wiąże się wiele różnych przepowiedni, np. kładzenie siana pod obrus, ale są  to zwyczaje pochodzące z dawnych kultów pogańskich.

Święta w parafiach ewangelickich wyglądają różnie. U nas jest nabożeństwo wigilijne – zaczyna się przed wieczerzą, kiedy zapada zmrok. Jest to nabożeństwo świąteczne, wprowadzające w święta Bożego Narodzenia, taka prośba o błogosławieństwo na rozpoczynające się Święta. Podczas niego śpiewamy wiele polskich, powszechnie znanych kolęd, ale mamy też typowo ewangelickie kolędy: „Cudowna różdżka wzrosła”, „Jam z niebios zszedł”, czy „Błogosławiony radością natchniony”. To są kolędy skomponowane przez autorów ewangelickich i tradycyjnie u nas śpiewane. Nabożeństwo wigilijne to tradycja wrocławska, w naszej parafii. Są parafie, gdzie jest nabożeństwo w formie pasterki, a są takie, gdzie w wigilię w ogóle nie ma nabożeństwa, pierwszym nabożeństwem jest jutrznia i to jest rozpoczęcie świąt Bożego Narodzenia.