Tekst: Iz 40, 28-31
28. Czy nie wiesz? Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórcą krańców ziemi. On się nie męczy inie ustaje, niezgłębiona jest jego mądrość.
29. Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości.
30. Młodzieńcy ustają i mdleją, a pacholęta potykają się i upadają.
31. Lecz ci, którzy ufają Panu,nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają.
– Chrześcijaństwo stanęło po stronie wszystkiego, co słabe, niskie, nieudane. Tak Fryderyk Nietsche wyrażał jeden ze swych krytycznych poglądów pod adresem naśladowców Jezusa Chrystusa. Uważał, że chrześcijaństwo działa w sposób szkodliwy – bo wbrew naturze i naturalnym instynktom, które eliminują to, co chore i słabe. Dzięki temu natura może przetrwać i rozwijać się w sposób harmonijny. Chrześcijaństwo burzy ten porządek. I faktycznie, w podobieństwach opowiedzianych przez Jezusa zdrowym i bogatym rzadko udaje się dotrzeć na przyjęcie weselne albo ucztę wydawaną przez gospodarza. Udaje się to natomiast biednym, bezdomnym, słabym.
Od wieków chrześcijanie byli wzywani do opieki nad tymi, którzy nie potrafili sami poradzić sobie w świecie. Dlaczego? Odpowiedź jest tak oczywista, że aż banalna. Jest nią miłość. – Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie– mówił Jezus. Rzecz jasna nie oznacza to zawłaszczania przez chrześcijan najważniejszego z ludzkich pojęć.
Żydowski filozof Martin Buber, współtwórca tzw. filozofii dialogu, twierdzi, że jedynym prawdziwym wyrażeniem wiary w Boga jest chwila, w której człowiek potrafi zwrócić się do Niego w osobowej i bezpośredniej formie: TY! Bóg, jako ON, pozostaje odległym bytem, który nie ma pozytywnego wpływu na ludzkie życie. Wszystko się zmienia, gdy o Bogu można powiedzieć: TY. Wtedy człowiek może się znaleźć z Bogiem w sytuacji dialogu.
Tę relację chrześcijanie, idąc za przykładem Jezusa, przenoszą na ludzi. Drugi człowiek przestaje być dalekim,nieokreślonym: ON czy ONO. Drugi człowiek staje się dla mnie: TY. A to zakłada,że zostaje objęty bezinteresowną miłością, czyli także pomocą i wsparciem. Jednym słowem, wierzących do odpowiedzialności i służby na rzecz drugiego człowieka skłania osobowa relacja miłości między Bogiem i człowiekiem. To ona wydaje owoce sprzeczne z naturą. Jezus Chrystus faktycznie łamał naturalny porządek rzeczy. Musiał to uczynić, bo w przeciwnym razie każdy człowiek, który jest grzesznikiem, znalazłby się na zawsze w sytuacji potępienia – tak byłoby sprawiedliwie, naturalnie. Każdy otrzymałby to, na co zasłużył.
Dlaczego do Jezusa lgnęli ludzie, którzy mieli w życiu problemy? Tak naprawdę odpowiedź znamy dobrze: bo Jezus bezinteresownie kochał każdego człowieka i akceptował go, bez względu na to wszystko Na szczęście, wciąż możemy obserwować wielu chrześcijan, którzy potrafią wokół siebie roztaczać aurę Bożej miłości. Zazwyczaj nie ma ich w telewizji ani na pierwszych stronach gazet. Nie zabiegają o to, bo nie czują, że czynią coś wyjątkowego. Dla nich topo prostu naturalny owoc miłości – daru, który otrzymali od Boga. Myślę, że nie byłoby dziś chrześcijaństwa, gdyby zabrakło ludzi, którzy wobec Boga i drugiego człowieka, w sposób najbardziej naturalny, potrafią wypowiedzieć pełne miłości i akceptacji: TY.
Dla Boga każdy jest wyjątkowy… Każdego On zna po imieniu, za każdego oddał swoje życie… I nie chce, byśmy o nim mówili ON, tylko wypływające z miłości TY, które sprawia, że – Ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają.