Komentarz prawosławny – niedziela 11.05.2014

1005111_584368318302401_794768481_n

IV Niedziela po Wielkanocy – O Paralityku

 J 5, 1-15

Duchowe wczytanie się w słowa dzisiejszej Ewangelii wymaga, byśmy przywołali w nas samych obraz uzdrowienia w Betesdzie, sadzawce usytuowanej przy wschodniej bramie do Jerozolimy zwanej Bramą Owczą lub Lwią – tej samej, przez którą Chrystus wjechał na oślęciu do Świętego Miasta. Basen ten, którego hebrajska nazwa oznacza dom łaski, musiał być znanym miejscem cudownych uleczeń, skoro, jak zaświadcza opis świętego Jana Teologa, otoczony był pięcioma kolumnadami, symbolizującymi – jak można przypuszczać – pięć zmysłów, czyli całą cielesną powłokę człowieka, która teraz potrzebuje nadprzyrodzonej interwencji. W etymologię tą wpisana jest jednak pewna dwuznaczność:dom łaski mógł oznaczać jednocześnie dom hańby, gdyż przychodzących tam bardzo licznie chorych – dotkniętych ślepotą, ochromiałych, sparaliżowanych – najczęściej traktowano jako odrzuconych przez Boga, a więc i niegodnych ludzkiego miłosierdzia. Starożytne komentarze biblijne mówią, że wszyscy oni czekali przy zbiorniku na poruszenie wody przez Bożego posłańca, czyli anioła – jednak tylko ten dostępował cudu uzdrowienia, kto pierwszy się w niej zanurzył. Glossy precyzują, że uświęcenie wody następowało w momencie najbardziej odpowiednim (kata kairon), który musiał być jednak nieznany dla nikogo spośród oczekujących. Możemy wyobrazić sobie, że część z nich po prostu mieszkała przy cudownej sadzawce, najpewniej w urągających ludzkiej godności warunkach, by móc zdjąć z siebie odium odtrącenia. Z całą pewnością wiara w Bożą pomoc nadawała jedyny sens ich egzystencji i tym samym podtrzymywała przy życiu.

Błogosławiony Ewangelista odnotowuje, że pośród tłumu poszukujących obecności Boga znajdował się mężczyzna, który od trzydziestu ośmiu lat czekał na uzdrowienie z własnej niemocy (astheneia). Warto zauważyć, że święty Jan nazywa go po prostu człowiekiem (anthropos) – w swym ubóstwie niczego więc musiał nie mieć ponad własne człowieczeństwo. Rozważmy, jak bardzo silna była jego wiara w Boga, skoro spędził nad sadzawką większość swoich lat! Wiemy z Pisma, że nie miał nikogo, kto mógłby pomóc mu wejść we właściwym czasie do basenu; nigdy też nie zdołał dokonać tego o własnych siłach, ponieważ był złożonym na noszach kaleką. Pomimo dotkliwego cierpienia i wszystkich tych przeciwności, samotnie trwał w nadziei i wierzył, że Bóg nie mógł go opuścić.

Bóg zaś przyszedł do niego skądinąd aniżeli ten mógł nawet przypuszczać i odczytał w jego duszy wszystko to, co pozwoliło na dokonanie cudownej przemiany w życiu cierpiącego. Zbawiciel zapytał leżącego: – Chcesz stać się zdrowy? Ten nie odpowiedział Chrystusowi wprost, a jedynie tłumaczył, że sam jest za słaby, ale czeka na pomoc drugiego, by dopomógł mu zanurzyć się w uświęconej wodzie. I oto na słowa Jezusa ChrystusaPowstań, weź łoże swoje i chodź przemienia się natychmiast cała dotycząca ich rzeczywistość. Zdanie to nabiera najwłaściwszego znaczenia, gdy odczytamy je poprzez nakaz Zbawcy: Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Chodzenie uzdrowionego ma zatem tylko sens, gdy nadal idzie on za Chrystusem. Jest to także warunek trwałości tego uzdrowienia. Jakie znaczenie wobec tego ma ustęp mówiący o tym, że uleczony w Betsedzie nie znał Jezusa? Pomimo tego faktu, uzdrowiony poszedł dziękować Bogu do świątyni i tam objawił mu się Jezus przestrzegający przed grzechem, który oddala człowieka coraz to bardziej od Boga. Dopiero wówczas mężczyzna oznajmił dopytującym się Żydom, że to Nazarejczyk uzdrowił go w szabat – czy nie miał świadomości, że i jemu samemu zapewne groziła za to śmierć, czy gotów był poprzez swoje świadectwo iść za Chrystusem ku Śmierci i Zmartwychwstaniu?