25. Niedziela po Pięćdziesiątnicy
Łk 18, 18-27
Jezus, zanim został wywołany do odpowiedzi przez zamożnego faryzeusza, znał jego serce. Wielmoża, jeszcze zanim otworzył usta, był przed oczyma Mesjasza zupełnie nagi. Oświeceni czytelnicy Ewangelii prawdziwą naturę żydowskiego rządcy obnażyć mogą po charakterze zadanego Chrystusowi pytania: pułapka tkwiła w tym, aby schlebiając Nazarejczykowi sprowokować Go do publicznej kompromitacji, a ostatecznie – uznać za anarchistę, bluźniercę, opętanego przez diabła.
Drwiąco musiało zabrzmieć dla uczniów Jezusa pytanie o to, co należy jeszcze nabyć dla zbawienia, padające z ust tego, kto wydaje się, że posiadł wszystko. Zastosowany tu grecki czasownik kleronomein zdecydowanie wzmacnia roszczenia bogacza, ponieważ oznaczaotrzymanie czegoś w spadku – zamożny faryzeusz chce więc pomnożyć swój majątek, nie ponosząc żadnych z tym związanych kosztów. Paradoks ten łatwo rozstrzyga Zbawiciel odpowiadając: kto posiadł bogactwa w życiu doczesnym, zanim osiągnie życie wieczne, musi się ich wszystkich pozbyć. Była to jedyna rzecz, której brakowało bogaczowi, by mógł dołączyć do Mesjasza.
– Dlaczego nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, jeśli nie sam Bóg – tej riposty Jezusa, po której nakazuje strzec praw Dekalogu, przewrotny Hebrajczyk zupełnie nie pojął. Oświeciciel Cyryl, patriarcha aleksandryjski, wykłada, że w tym wyznaniu streszcza się i manifestuje współistotność Boskiego Ojca i Boskiego Syna: ponieważ Chrystus, zgodnie ze słowami błogosławionego apostoła Pawła (por. Kol 1, 15), w swej synowskiej jednorodzoności jest najdoskonalszą ikoną Boga Ojca, tak w dobru Syna uobecnia się i objawia dobro Ojca.
Dopóki i my nie staniemy się ikonami naszego Zbawcy Jezusa Chrystusa i nie odczytamy osobiście wezwania przyjdź, pójdź za mną, pozostaniemy bez drogowskazu na rozstaju dróg. Z Nim zaś cudownie, bez trudu przejdziemy, jak wielbłąd przez ucho igielne, do królestwa, w którym niczym są wszystkie bogactwa tego świata. Uwierzmy, ufajmy, kochajmy i idźmy więc…