Komentarz judaistyczny – szabat 8.11.2013

żydowski_ogólny

Wa-Jigasz – Bereszit (Księga Rodzaju) 44:16-47:27

Odczytywanie Tory – Pięcioksięgu Mojżeszowego w rytualnym cyklu rocznym jest w istocie rodzajem serialu. Ale nie jest to szmira pokazywana w różnych stacjach tv dla potrzeb podpatrywania wymyślonego życia przez ciekawskich telewidzów. Tora to serial w 54 odcinkach odczytywany w synagogach. Ten sam odcinek czytany jest w danym tygodniu we wszystkich synagogach na całym świecie. Nie podpatruje się wówczas błahych konfliktów, spotkań, pożegnań. Tora to Słowo Objawione przekazane przez HaSzem, Boga naszego, Stwórcę nieba i ziemi. Czytamy w Biblii o życiu naszych praojców: Jakuba, Judy, Dawida i pramatek: Sary, Rebeki i Tamar. Odcinek tego serialu nazywamy paraszą szawua – czytaniem na dany tydzień.

Te biblijne historie pozornie są oderwane od naszego życia w 2013 roku. Jednak od kilku tysięcy lat każde pokolenie w różnych częściach naszego globu odnajduje w bieżącej paraszy Objawione Słowo, przenikające w głąb każdego słuchającego, dotykające jego życia. Jedno zdanie z paraszy Wa-Jigasz było cytowane przeze mnie 29 listopada 2013 roku przy okazji otrzymania Nagrody „Zasłużony dla Tolerancji” przez Fundację Dzielnicy Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań. Powiedziałem wówczas w kilku słowach o okolicznościach powstania naszej Dzielnicy.

 

W 1994 roku ksenofobi różnej maści (używając biblijnych określeń – Amalekici) różnymi sposobami wyrażali swą nienawiść do chrześcijan i wyznawców judaizmu. Jako prowadzący wówczas Centrum Edukacyjne Fundacji Ronalda S. Laudera w salach Gminy Wyznaniowej Żydowskiej byłem zrozpaczony: jak można w takich warunkach społecznych, w morzu nienawiści do Żydów nauczać judaizmu osoby, które już jako osoby dorosłe, kilka dni wcześniej dowiedziały się, że są Żydami? Jestem polskim patriotą, służyłem mojemu krajowi wielokrotnie, ale w sytuacji zagrożenia byłem wtedy, w 1994 roku, straszliwie samotny. Kto mógł obronić mnie, Żyda w Polsce, przed polskimi Amalekitami? Odmówiła tego policja, odmówiły inne siły porządkowe. Na utrzymywanie prywatnej ochrony pomieszczeń Gminy Wyznaniowej Żydowskiej we Wrocławiu nie było nas stać. Byliśmy biedni jak synowie Jakuba, gdy w ziemi Kanaan zapanował głód.

 

Wtedy, w 1994 roku, czytaliśmy tygodniową Wa-Jigasz. Jedenastu synów Jakuba uratował ich sprzedany w niewolę brat. Dramatyzm tej sceny jest ogromny: głodni bracia, chcąc pomóc głodnemu ojcu, Jakubowi (Izraelowi), poszli do Egiptu, by za ostatnie grosze kupić odrobinę ziarna na chleb. Stanęli przed wicefaraonem, a ten na dodatek jeszcze im dokuczał, wykorzystując znajomość stosunków w rodzinie Jakuba. I oto jakże znana scena: wicefaraon, Józef, po chwili, ze łzami w oczach powiedział: „Jam Józef brat wasz”. Te słowa powtórzył Jan XXIII po wyborze na papieża w 1958 roku.

 

W 1994 roku zebrałem się na odwagę w obliczu niebezpieczeństwa, w jakim stanęło nauczanie młodych Żydów we Wrocławiu i poszedłem do proboszcza sąsiedniej parafii Kościoła Rzymskokatolickiego. Opowiedziałem o naszym głodzie wiedzy o Biblii. Powiedziałem do księdza Jerzego: „Jam Żyd, brat Twój”. Te słowa, jak mniemam, wzruszyły księdza Jerzego Żytowieckiego, który z ambony swego kościoła opowiedział wiernym o kłopotach braci Żydów z sąsiedniej ulicy. To było pierwszym ziarnem, rzuconym na suchą glebę pełną ksenofobii, skłonności do separatyzmu każdej wspólnoty, także wyznaniowej.

 

Po 25 latach Wiekuisty dozwolił mi doczekać z moimi braćmi: katolikiem Stanisławem Rybarczykiem, prawosławnym ks. Aleksandrem Konachowiczem, luteraninem Januszem Wittem i wieloma innymi przyjaciółmi pięknie rozwijającej się Fundacji Dzielnicy Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań. I tak opowieść biblijna splotła się z historią Wrocławia i naszych wspólnot. I jak biblijną rodzinę Jakuba, czeka Dzielnicę wiele przeszkód, nowe braterstwa i rozliczne katastrofy – aż do przyjścia Mesjasza.